Zaczytany w swoim świecie
Kim są książkoholicy? Jak ich rozpoznać? Czy są niebezpieczni? Czy faktycznie istnieją?Trudno w to uwierzyć, ale w obecnych czasach można spotkać takie zaczytane przypadki.Ciężka torba, pełna książek, bo każdy moment może stać się idealnym do poczytania. Lekko podkrążone zaspane oczy, bo jak można spać, gdy na każdej kolejnej stronie czeka wciągająca kontynuacja historii? Bogate, przyjemne dla ucha słownictwo, bo jak inaczej się wyrażać, kiedy tyle przebywasz ze słowami? Braki na koncie, bo przecież właśnie zostało wydany kolejny tom z cyklu. Po czym jeszcze poznać miłośnika literatury? Zabierając go do kina na ekranizację powieści, obowiązkowo usłyszysz „Książka lepsza”. Nawet nie pytaj o wymarzony wieczór zimowy. Idealny przepis to: jeden rozpalony kominek, duży wygodny fotel, milusi kocyk, parujący kubek i misterny stos książek. Najzabawniejsze, że owy stosik z każdym rokiem rośnie, zamiast maleć. Kto może zostać książkoholikiem? Mam nadzieję, że nikogo nie rozczaruję. Otóż może nim być absolutnie każdy, kto już rozróżnia litery, potrafi je połączyć w wyrazy, zdania i przynosi mu to wielką przyjemność. Człowiek zaczytany nie jest niebezpieczny, wręcz przeciwnie, jest bohaterem XXI wieku. Przesadzam? Być może, ale jak nazwać osoby, które ciągle ćwiczą swój umysł, pamięć i wyobraźnię? Jeśli sam jesteś maniakiem książkowym to szczerzę gratuluję. Każda kolena książka to gimnastyka dla mózgu, ćwiczenie koncentracji, a przede wszytskim poprawa humoru. Za każdym razem kiedy masz dosyć codziennego świata, nie wiesz jak sobie poradzić w danej sytuacji, albo masz ochotę na wycieczkę, ale fundusze na to nie pozwalają, książka jest ratunkiem. Jednak czy zwróciłeś kiedyś uwagę na podobne do ciebie postacie w literaturze?
Zaczytany po drugiej stronie lustra
Weźmy teraz pod lupę bohaterów kilku książek, którzy równierz nie potrafią się obejść bez słowa pisanego.
„Atramentowe serce” Cornelia Funke
Jest to jedna z pierwszych grubszych książek za jakie się zabrałam. Muszę się przyznać bez bicia, że niestety obejrzałam najpierw film. Ostrzegam, że zalicza się on raczej do niewypałów. Jednak sam pomysł autorki jest niezaprzeczalnie spełnieniem marzeń każdego maniaka literatury. Kto z was nie marzy, by móc poznać bohatera z książki, albo jeszcz lepiej… móc na chwilę trafić do jego świata. Jeśli ciekawi cię jakby to mogło wyglądać to jest to idealna książka dla ciebie. Cornelia Funke rewelacyjnie przedstawiła różne konsekwecje za tym idące, za równo te przyjemne, jak i niebezpieczne. Wykreowała również ciekawe postacie, którym zawdzięczamy niespodziewane zwroty akcji oraz sporą dawkę emocji. Chociaż sama historia przypomina baśń, a niektóre wątki się niemiłosiernie dłużą. Wracając do myśli przewodniej, chciałabym wam nieco przybliżyć bohaterów „Atramentowego serca”. Na pierwszy ogień idzie Maeggie, jedna z głównych bohaterek. Poznajemy ją już na pierwszej stronie, kiedy nie może zasnąć w deszczową noc. Schowana pod poduszką twarda książka nie ma jej przeszkadzać, lecz szeptać na dobranoc ciekawe historie. W końcu poddaje się, postanawia sięgnąć po jedną z książek i zauważa za oknem nieznajomego. W związku z obrotem sytuacji, dziewczynka wraz z ojcem wyrusza w podróż. A co bierze ze sobą? Szczoteczkę do zębów i ubranie na każdą pogodę? Oczywiście, że nie. Całą walizeczkę zapakowuje książkami, znajdzie się tam zarówno miejsce dla tych nowych, jak i dla tych, które zna na pamięć. Meggie dojrzewa razem z biegiem historii, opisane są jej pierwsze poważne decyzję, pierwsza miłość, strata. Widzimy jak poznaje piękno i okrucieństwo ludzkiego świata, a przede wszystkim jak staje się odważną i mądrą kobietą. Jedną z ważniejszych postaci jest również jej ojciec Mortimer, który posiada cudowny dar i większość z was będzie mu jej otwarcie zazdrościć. Mo, nazywany w ten zabawny sposób przez córkę, potrafi przepięknie czytać. Jego sława go wyprzedza, a nazywają go Złotym Językiem. Nie jest to wcale wyolbrzymienie, gdyż to co przeczyta ożywa w naszym świecie. Pułapka tkwi w tym, że jeśli coś z świata książki trafi do nas, to coś od nas zostanie wciągnięte do książki. Przymiotnik „zaczytany” to w przypadku Mortimera za mało. Mo nimi i dzięki nim żyje. Jest introligatorem, więc przywracanie książek do życia jest jego źródłem utrzymania. Jeśli jeszcze nie wiecie kim zostać w przyszłości to może jest to też zawód dla was. Ostatnią postacią o jaką chciałam wam przedstawić jest Elinor, czyli ciotka Meggie. Jest dosyć oschła i początkowo może nie przypaść do gustu. Jednak z czasem, gdy znamy ją dłużej, a przygody ją na nowo kształtują, staje się zabawną częścią fabuły. Czy nie jest tak z większością ludzi, a może właśnie z wami? Zyskujecie przy bliższym poznaniu, aż w końcu znajomi nie potrzafią już bez was funkcjonować. Elinor posiada dodatkowy atut, jakim jest cudowny duży dom, z jeszcze bardziej czarującym ogrodem. Jestem przekonana, że posiada więcej książek, niż cegieł w ścianach. Czy to nie brzmi kusząco? Może to właśnie dojrzewająca wśród ksizek Meggie, Mo który stracił tyle przez ksiązki ile zyskał, lub pozornie zgorzkniała ciotka o wielkim sercu jest waszym odbiciem lustrzanym.
„Nie kończąca się historia” Michael Ende
Książka ta jest tak poruszająca i pouczająca, że rady w niej zawarte zostają w sercu i umyśle do samego końca. Fabuła i losy bohatera są całkowicie powiązane, bez jednego nie byłoby drugiego. Mowa oczywiście o Bastianie. Nie jest kolejną piękna, mądrą, zwinną, sprytną postacią, którą sami chcielibyśmy się stać. Jest pulchnym, nieporadnym chłopcem, którego nękają chłopcy ze szkoły. Pragnąc przed nimi uciec, wpada do starej, ledwo widocznej księgarni. Oprócz introwertycznego, starszego sprzedawcy, znalazł tam książkę z tajemniczym symbolem na okładce. Tłumacząc się dziwną zewnętrzną siłą, ukradł książkę i uciekł. Zamknął się na nieodwiedzanym przez nikogo szkolnym strychu i zabrał się za czytanie. Podobnie jak w „Atramentowym sercu” zaczytany chłopiec trafia do świata książki. W tym przypadku już całkowicie spełniają się pragnienia każdego książkoholika, staję się głównym bohaterem, może być taki jaki chce (przystojny, wysoki, umięśniony) i robić to co chce. Wszystko to o czym marzy, czego pragnie staje się prawdą. Czy to nie brzmi fantastycznie? Młody bohater małymi kroczkami zbliża się do wielkiej tragedii. Jego histroria pokazuje, że trzeba bardzo uwarzać na to czego się chce, a co realizuje. Nie zawsze to co aktualnie uważamy z słuszne będzie takie za jakiś czas. Na wszystko trzeba patrzeć z szerszej perspektywy, żeby ją dostrzec konieczna jest druga osoba. Michael Ende uświadomił wielu czytelnikom czym jest przyjaźń. Ciągłym wsparciem, obecnością, radością, śmiechem, pomocą, darem. Obowiązkiem przyjaciela jest powiedzenie ci szczerze, kiedy postępujesz źle, niezależnie czy uwaga ta ci się spodoba czy nie. Bastian jest chłopcem zagubionym i samotnym w realnym świecie. Śmierć jego matki była bolesnym doznaniem. Z kolei ojeciec zamiast stać się wsparciem, oddalił się. Kołem ratunkowym stała się książka. Odcina od wszystkiego dookoła, wycisza i daje wskazówki.
„Pani Bovary” Gustaw Flaubert
Wolę uniknąć niedopowiedzeń i od razu przyznaję, że bardzo nie lubię tej książki. Dokładniej mówiąc tytułowej bohaterki. Nie jestem w stanie znaleźć równie okrutnej postaci. Jej życie opiera się na kochankach, uwodzeniu, zdradzaniu, łamaniu serca kochającemu mężowi, i łamanie wszystkich madczynych zasad. Jeśli kojarzcie słynną femme fatal, Lady Makbet, to śmiało można powiedzieć, że jest ona po prostu czarującą kobietą w porównaniu z Panią Bovary. Niestety za jej zepsucie w dużej części odpowiadają książki. Bohaterka za wszelką cenę chciała przeżyć przygodę rodem z romansidła. Jest jednak postacią z ksiązki obyczajowej, więc mogła jedynie próbować upodobnić rzeczywistość do świata literackiego. Goniąc za burzliwymi emocjami traciła empatię. Wielokrotnie zdradzała wiernego męża, by choć przez chwilę przeżyć poetycki romans. W ten sposób zatraciła siebie i ludzi dookoła, ostatecznie doprowadzając do śmierci swojej i męża. Chciałabym, aby jej postać była dla was ostrzeżeniem. Świat literacki jest wspaniały, jednak nie sposób przełożyć go na nasz. Nie powinien kształtować w was niedoścignionego ideału. Podziwiajcie go, tak samo jak ten, który otacza was w rzeczywistości.
Książki to prawdziwy dar kultury ludzkiej, czerpiemy z nich siłę, wiarę, rady i szczęście. Niech każdy zaczytany przypadek, rozwija się i zaraża innych.
Jeśli dalej jesteś zainteresowany tematem ksiązek w książkach, polecam również „Miasto śniacych książek” i jej kolejne tomy, autorstwa Waltera Moers’a.
Więcej o niej na stronie:Recenzja „Miasta śniących książek” Recenzja „Labiryntu śniących książek”